Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balsamy do ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balsamy do ciała. Pokaż wszystkie posty

listopada 15, 2020

Mokosh Cosmetics. Krem pod oko z zieloną herbatą i balsamy do ciała. Poznaj siłę naturalnych kosmetyków.

Mokosh  Cosmetics. Krem pod oko z zieloną herbatą i balsamy do ciała. Poznaj siłę naturalnych kosmetyków.

Czy zauważyliście, jak dużo jest teraz nowych Marek z naturalnymi składnikami ? Ja i moja skóra jesteśmy wdzięczne za to. Dbajmy o naszą skórę w sposób naturalny, wtedy uwierzcie, odwdzięczy się nam ona pięknym i zdrowym wyglądem. Co prawda znalezienie naturalnego produktu, który będzie nam służył, nie jest takie proste. Zdarzyło się mi już przetestować totalna naturalną porażkę, ale to nie w tym poście. Markę Mokosh szanuje, przeglądam, czytam o niej, dzięki temu chce więcej i więcej testować.

Sama nazwa marki jest dla mnie intrygująca.
Mokosh – bogini płodności i urodzaju, opiekunka kobiet i dzieci, traktowana często jako słowiańska Matka Ziemia, której cześć należało szczególnie oddawać w porze żniw i zbiorów. Nazwa Genialna dla naturalnych produktów, tym bardziej że firma czerpie z dóbr naszej ziemi.

Mokosh Cosmetics produkuje wyjątkowe kosmetyki naturalne, które ujmują jakością i doborem surowców, konsystencją i zapachem.
Do ich produkcji używane są jedynie starannie wyselekcjonowane, w większości organiczne surowce o potwierdzonym działaniu. Marka starannie dba o opakowania, ponieważ używa bezpiecznych tworzyw do wtórnego wykorzystania.

Kosmetyki Mokosh nie zawierają:
szkodliwych substancji
SLS-ów
PEG-ów
parabenów
wazeliny
parafiny
sylikonów.

Jakiś czas temu pisałam, że jedyny krem, jaki mi służył pod oko był to Clinique minister surge. Większość kremów pod oko uczulała mnie, dlatego byłam pełna obaw, ponieważ wiedziałam, że krem ma w sobie drobinkę rozświetlającą. Co teoretycznie mogłaby spowodować szansę na podrażnienie. Miałam taki czas, że na początku września trochę zaniedbałam swoją skórę przez brak systematyczności i próbowanie nowych produktów, które nie sprawdziły się mi. Skóra pod okiem zaczęła wyglądać źle. Standardowo zauważyłam mocne przesuszenie i opuchnięcie skóry. I nigdy wcześniej nie widziałam koloru fioletowego pod okiem. Na szczęście w mojej skrzyni skarbów znalazł się do testu krem z Mokosh widziałam, że to jest jego czas. Krem mnie nie uczynił, może moja skóra już wie, że się starzeje i nie może sobie ot, tak odrzucać produktów, jak się jej chce. Albo po prostu bogactwo naturalnych składników tej marki służy mi. Posiadam krem w wersji 15 ml. Jest to standardowa opcja pojemności kremów dla okolicy oka, ale marka zaskakuje mnie i możemy kupić krem w wersji 30 ml. To genialna opcja! 

Opakowanie:
Produkt zamknięty jest w mały słoiczek i nie zajmuje samo opakowanie więcej miejsca, niż jest rzeczywiście kremu w środku. Uważam to za wielki plus, ponieważ często zabieram pielęgnację, ze sobą i małe poręczne kremy są przeze mnie pożądane. Co do pojemności 30 ml zauważyłam, że słoiczek się nieco różni, bo nie jest już w przezroczystej formie, tylko całe opakowanie jest wykonane z ciemnego szkła. Uwielbiam to, jak marka robi wszystko z głową. Dzięki temu sztuczne światło nie jest w stanie zaingerować w żaden sposób w produkt.
Minusem jest sam fakt, że jest to słoiczek, czyli muszę zanurzyć w nim palucha. Oczywiste jest to, że większa jest szansa na dostanie się do środka nieproszonych gości. Dodatkowo nie cierpię, jak krem wchodzi mi pod paznokcie. Dlatego zawsze wolę wszystko, co jest wyciskane bądź ma pompkę.

Składniki aktywne:
Ekstrakt z zielonej herbaty
Ekstrakt z algi brunatnej
Ekstrakt z algi czerwonej
Kofeina
Olej arganowy
Olej sezamowy
Olej kokosowy
Kwas hialuronowy.

Bałam się początkowo tego kremu, nie tylko dlatego, że mógłby mnie uczulić, ale gdy zobaczyłam w składzie ilość oleistych składników, myślałam sobie, że może on się długo wchłaniać. Nie byłam pewna czy ten krem zdąży mi się wchłonąć przed nałożeniem korektora w ciągu porannej szybkości przed rozpoczęciem pracy. Bądź czy korektor nie będzie mi się przemieszczał na tak bogatym kremie. Byłam w błędzie pod każdym względem. Fakt krem jest bogaty i czuć, że jest on treściwy. Ku mojemu zdziwieniu Mokosh z zieloną herbatą wchłania się idealnie. Nie za szybko i nie za wolno. Zostawia skórę odświeżona i nawilżona, ale przede wszystkim nie zostawia tłustego filmu. Drobinka jest subtelna i delikatnie odbija światło, dając świeżość w spojrzeniu. Dzięki kofeinie widzę zdecydowanie jak sińce pod okiem się zmniejszają. Niestety pojawiają się one w zależności od tego, jak się tak naprawdę czuje i czy jestem wyspana. Produkt nie jest mistrzem w redukcji opuchlizny. Jednak widzę wygładzenie linii zmarszczek. Będąc z wami szczera, nie mam ich zbyt wiele, są one raczej delikatne. Zdecydowanie skóra wygląda lepiej. Krem nakładam również na górną część powieki w bardzo małej ilości.


Kremy do ciała przetestowałam jedynie dzięki większym próbkom, jakie oferuje marka. Dlatego nie będę się o nich zbyt dużo wypowiadać, bo pojemność 15 ml nie daje mi możliwości wypróbowaniu kremu do ciała w pełni. Uważam, że tego typu próbki i tak są świetne, a ja uwielbiam wszystkie miniaturki produktów, bo są takie cute.


Mokosh, Balsam do ciała żurawina:
Balsam jest w szklanym słoiczku tak samo również w dużej oryginalnej pojemności 180ml. Przepięknie pachnie słodką żurawiną, a zapach utrzymuje się naprawdę długo. Konsystencja jest konkretna, ale nie tłusta. Skóra w dotyku jest aksamitna, przyjemna i dobrze nawodniona. Ta receptura balsamu to krok wyżej, ponieważ daje mi wrażenie jedwabiu w kremie.Balsam został wzbogacony ekstraktem z wąkrotki azjatyckiej, wykazującej intensywne działanie przeciwzapalne, ujędrniające i nawilżające oraz ksylitolem, który utrzymuje odpowiednie stężenie kwasu hialuronowego w skórze.

Ważniejsze składniki aktywne i naturalne oleje:

Ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej
Witamina E
Nawilżający kompleks na bazie ksylitolu AQUAXYL™
Olej z baobabu
Olej arganowy
Olej jojoba
Olej ze słodkich migdałów
Olej macadamia


Mokosh Cosmetics, Melon z ogórkiem:
Ta wersja nie jest dla suchej skóry. Spodziewałam się nieco większego nawilżenia. Jeżeli ktoś z was posiada skórę nawilżoną to zdecydowanie taką formułę polubi bardziej. Zapach to również totalnie nie moja bajka. Nie lubię jeść ani nie lubię zapachu świeżego ogórka. Za to melon jest przepyszny, ale zapach tego owocu wydawał m się zawsze nico mdły. W balsamie do ciała główne skrzypce gra ogórek. Nie ciekawie pachnie, ale pamiętajcie, że to tylko moja opinia, ponieważ zupełnie inna osoba z mojego otoczenia uwielbia ten zapach ze względu na lekkość i świeżość. Odżywia skórę i poprawia jej barierę hydrolipidową. Składniki w nim zawarte działają antyoksydacyjnie, chronią skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników i zapobiegają starzeniu się.

Masło nie zawiera składników z przeciwwskazaniami dla kobiet w ciąży.

Aktywne składniki w balsamie:

Masło shea
Olej ze słodkich migdałów
Olej z pestek ogórka
Olej arganowy
Oleju jojoba
Oleju z kiełków pszenicy
Witamina E

A wy macie już swój ulubiony naturalny produkt z pielęgnacji. 



czerwca 23, 2020

Collistar balsam do ciała Zielony Irys. Perfumowana poezja dla Twojego ciała.

Collistar balsam do ciała Zielony Irys. Perfumowana poezja dla Twojego ciała.

Dziś mam dla was recenzje balsamu do ciała przepięknej włoskiej marki Collistar. Jest to Zielony Irys z limitowanej kolekcji, obecnie jest za 49 zł na stronie Douglas. Na stronie Notino jest za 38 zł.
Collistar to marka technologicznie zaawansowana i stosująca unikalne i opatentowane formuły będące wynikiem specjalistycznych badań. Jest od 13 lat marką najbardziej rozpoznawalną i liderem w sprzedaży we włoskich perfumeriach. ces Collistar to unikalna filozofia, która łączy ze sobą dwie cechy: bardzo wysoką jakość produktów z optymalną ceną produktów w perfumeriach. Świadomość, że jakość i skuteczność są rezultatem ogromnych inwestycji i badań naukowych oraz badań nad innowacyjnością w sektorze kosmetycznym.

Balsam posiada prześliczne opakowanie o motywie kwiatowym, w dodatku w moim ulubionym, niebieskim i fioletowym kolorze. Produkt jest wciskany i nie posiada pompki. Nie jest to dla mnie minus. Nie lubię za bardzo balsamów w słoiczku, zawsze jest to mniej higieniczna forma. 

Konsystencja balsamu jest dość rzadka, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Taki on miał być, ponieważ mam kilka ciężkich balsamów w kolekcji a brakowało mi szybkiego produktu do ciała. Ma kolor delikatnie niebiesko-fioletowy. Próbowałam uchwycić to na filmiku, serdecznie was do niego zapraszam. 

Marka rekomenduje nam, że produkt ma działać na elastyczność skóry, odżywiać i nawilżać. Od pierwszej aplikacji zauważyłam solidne napięcie skóry. Dzięki temu skóra wygląda na bardzo gładką i świeżą. odzywanie jest również widoczne, skóra jest przepięknie rozświetlona. Niestety najmniejszy efekt zauważyłam, jeżeli chodzi o nawilżenie skóry. Wręcz produkt pozostawia takie odczucie powłoki pudrowej, dzięki świetnemu napięciu skóry, dodatkowo podbija wyraźnie suchości. Dokładnie takie same miałam uczucie jak korzystałam z produkt od Yoskine do twarzy z pyłem księżycowym. Nie widać oczywiście suchości, efekt mamy pięknie rozświetlonej i gładkiej skóry ale ja osobiście czułam ściąganie. Myślę, że i w tym przypadku jest za to również odpowiedzialny składnik zawarty w balsamie. 


Skrobia ryżowa Dzięki niej krem szybko się wchłania i nie pozostawia białego filmu. Ponadto, dzięki zdolności absorbowania sebum, stosowana jest jako wypełniacz w podkładach i pudrach do twarzy.

Witamina E, Jako silny przeciwutleniacz neutralizuje wolne rodniki, odpowiedzialne za podrażnienia i opóźnia proces starzenia się skóry. Ponadto ma właściwości odżywcze, regenerujące i nawilżająco-natłuszczające.

Ekstrakt z włoskiego irysa wykazuje silne właściwości odmładzające oraz pobudza komórki skóry do aktywności. Chroni i wzmacnia naskórek oraz poprawia sprężystość. Reguluje poziom sebum oraz poprawia kondycję suchej i tłustej skóry. Koi stany zapalne, przywraca skórze blask i zapewnia jej ochronę.

Moim zdaniem największą zaleta tego balsamu, jest zapach. Eksperci naprawdę się postarali o piękną i długo pachnącą kompozycję. Otwierają musujące nuty bergamotki i zielonej herbaty, które przechodzą w intensywną kwiatową nutę serca, skomponowaną z irysów, fiołków i frezji, ocieplonych nutami piżma i drzewa sandałowego. Dokładnie za pierwszy razem, gdy nałożyłam go nie miałam pojęcia, że ma on inne jeszcze składniki zapachowe. Zdziwiłam się, gdy na początku czułam jakby same ciężkie cytrusy i pomyślałam, że jest coś nie tak. Magia zaczęła się za parę minut, gdy otworzyły się nuty kwiatowe, irys i fiołek to cudne połączenie. Gdy już wiedziałam dokładnie jakie ma składniki zapachowe, to śmiało mogłam wyczuć każdy z poszczególnych. Jedynie nie czuje w nim drzewa sandałowego, jak by go tam nie było, a to przecież bardzo silna nuta. Jednak cieszę się, że jej tam nie wyczuwam, zawsze dodaje to ciężkości.
Balsam może być poezją dla osób, które cenią sobie lekkie i perfumowane balsamy.

Bardzo dużo ostatnio myślałam nad tym, jak ma wyglądać mój blog. Jeżeli chodzi o zdjęcia, to nie miałam najmniejszych wątpliwości. Wiedziałam, że będą się od siebie różniły, nigdy nie byłam fanką jednego koloru, tylko całej palety. Kwiaty oraz przepych dziewczęcy zostanie na zdjęciach. Największym problem jest dla mnie ilość tekstu. Wchodząc na inne blogi, zauważyłam ogromne ilości, masywnie rozpisane recenzje. Naprawdę podziwiam osoby, które tak wiele potrafią napisać o jednym produkcie. Próbowałam na siłę rozbijać wpis na 100 różnych części. Nie powinnam się czuć gorsza przez to, ale jednak tak było. Na Języku polskim też miałam zawsze krótkie wypowiedzi. Bardzo dobrze, że sobie przypomniałam szkołę oraz wkurzenie moich koleżanek, gdy miałyśmy tę samą ocenę a ja o połowę tekstu mniej. Mam nadzieję, że mój krótszy sposób pisania znajdzie tutaj swoich fanów.

Copyright © indiesan , Blogger